Od pewnego czasu nosiłam się z zamiarem zakupienia białej, drewnianej tacy w klimatach shabby chic, jednak z jakiegoś powodu bez przerwy odkładałam to na później. Przyznaję również, że delikatnie frasował mnie fakt, iż była to raczej zachcianka na zasadzie: bo tak, co niemalże natychmiast zapalało mi czerwoną lampkę ostrzegawczą, aniżeli realna konieczność – ostatecznie, nie potrzebowałam następnego wydatku rzędu 80 – 100 zł dla idei bo chcę.
Nie ukrywam, że czuję się ostatnio przytłoczona ilością rzeczy, które posiadam. Z szafą uporałam się stosunkowo dość szybko, natomiast jeżeli chodzi o pozostałą część mieszkania – zanosi się na bezwzględną konieczność gruntownej selekcji. I wiecie co? Nie mogę się już tego doczekać.
Wracając do tej nieszczęsnej tacy – z czasów tworzenia tła z białych desek i malowania szkatułki, pozostało mi nieco białej farby do drewna. Dodając fakt, że byłam już w posiadaniu starej, rustykalnej tacy w kolorze ciemnego brązu, uznałam, że to świetna okazja, by w przerwach wykonywania uczelnianych projektów zaliczeniowych… po prostu ją pomalować. Przecież to takie normalne, aby wyciągnąć wałek i farbę, zamiast stukać w klawiaturę. Tak, oczywiście, że to zrobiłam, bo jak pewnie wiecie, sesja bywa niesamowicie męcząca, a ja zdecydowanie potrzebowałam odpoczynku ;) Naturalnie śmieję się teraz, choć finalnie bardzo dobrze się złożyło, że podjęłam to działanie w dzień wolny – jej malowanie zajęło mi dobre 8 godzin, więc nie do końca było tak, jak sobie założyłam, czyli szybko, łatwo i przyjemnie.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć)
Na pierwszym zdjęciu ujęcie z dzisiejszego poranka, gdy taca miała ostatnie chwile swej świetności, a dalej już tylko niezbędne narzędzia do wykonania operacji. Gadżety superbohatera:
• biała farba do drewna (szybkoschnąca, byle nie olejna)
• wałek
• cienki pędzelek
• kuweta
• papier zabezpieczający powierzchnię
Taca wymagała trzech warstw (każdą kolejną nakładałam co około godzinę) – trzy pierwsze na zewnątrz, a następnie kolejne trzy wewnątrz, co łącznie zsumowało się do 6-7 godzin + końcowe schnięcie farby. Co istotne – najwięcej czasu wymaga jedynie pierwsza warstwa, kiedy musimy poświęcić jej około 10 – 15 minut, by dokładnie pokryć każdy fragment, później wystarczą wyłącznie sesje około 5-minutowe.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć)
Poniekąd lubiłam jej stary, rustykalny wygląd, jednak nie dość, że zupełnie nie pasował do wystroju wnętrza, to dodatkowo stanowił trudny obiekt do fotografowania – zdjęcia, które wykonuję są z reguły bardzo jasne i słabo nasycone kolorystycznie, natomiast obiekt tego typu idealnie pasuje do poważnej i zacienionej stylistyki, z mocną głębią koloru, czyli zupełnego przeciwieństwa. Poza tym – uwielbiam biel.
Ten wpis to tylko pomost do tematu, który szykuję dla Was w najbliższych dniach. Jak wiecie żaden ze mnie ekspert zarówno od DIY, jak i kulinarny, ale nie oznacza to, że czasem sobie czegoś nie wyczaruję. Blogowanie uruchamia we mnie procesy i zachowania, o które wcześniej raczej bym siebie nie podejrzewała. Zaobserwowałam znaczący wzrost chęci do podejmowania działań, które mają na celu polepszenie mojego komfortu, poprawy jakości życia i upiększania otaczającej mnie przestrzeni – a to akurat postrzegam jako coś dobrego, bo chwilami moja kreatywność i chęci do robienia czegoś nowego bywają naprawdę nadmiernie pobudzone.
Czego możecie się spodziewać w jednym z kolejnych wpisów? Pójdziemy delikatnie w stronę… fotografii :) I hope you’ll like it.
Ach, zapomniałabym! Jeszcze końcowy efekt:
(kliknij w obrazek, aby powiększyć)
17 komentarzy
AnuŚka Bąbik-Daniło
15 czerwca, 2015 at 18:46Oglądając Twoje fotki na insta nie da się nie zauważyć, że uwielbiasz biel. :D Jestem pewna, że spodobałyby Ci się meble w salonie moich teściów. Teść sam je zrobił wieki temu, w całości z drewna, więc to żadna sklejka czy coś podobnego. Jakieś 3 lata temu teściowa wzięła białą farbę i całe je wymalowała. Osobiście wolę jasne, naturalne meble, ale trzeba przyznać, że pokój wygląda teraz jak z jakiegoś katalogu. Jedyne co się uratowało to pianino mojego męża, które wciąż u nich stoi. Teściowa też chciała je potraktować białą farbą, ale właściciel głośno zaprotestował…;) Taca piękna sama w sobie, jestem pewna, że będzie Ci służyć w nowych kompozycjach. :) Aż mi się trochę wstyd zrobiło, że koło mnie leży plastikowa zielona taca. Ale taka mi pasuje. :)
Adrianna Zielińska
16 czerwca, 2015 at 08:55Zawsze chciałam nauczyć się grać na pianinie… :)
p.s. Uwielbiam Cię za to ostatnie zdanie.
AnuŚka Bąbik-Daniło
16 czerwca, 2015 at 10:41Z tym pianinem to jeszcze nic straconego.:)
simply lifetime
12 czerwca, 2015 at 07:34taca wyszła Ci naprawdę imponująco. swego czasu sama o takiej marzyłam, ale odrobinę zbyt proste ich formy mnie do tego zniechęciły. Twoja ma przepiękne kształty i to właśnie o czymś takim myślałam. warto było poświęcić tych kilka godzin, aby w efekcie posiadać coś tak uroczego :)
kiedy studiowałam, pamiętam, że podczas egzaminów najbardziej fascynowało mnie sprzątaniem mieszkania. całe szczęście, że mam już to za sobą, bo kojarzę to wyłącznie z majowym siedzeniem nad książkami i projektami, podczas gdy inni wylęgali na powietrze. thank God!
a myślałam, że to ja nie mogę uporać się ze swoim mieszkaniem! mimo wszystko, dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym osamotniona. i… kiedy myślałam, że to właśnie szafa będzie zapalnym punktem, okazało się podobnie jak u Ciebie – nie było skrupułów. a miejsca nadal brak… :)
Świnka
11 czerwca, 2015 at 07:31Ślicznie Ci to wyszło! Doskonale rozumiem potrzebę przerw- właśnie jestem w trakcie jednej z nich :D Egzamin o 13 a ja czytam najfajniejsze blogi w sieci :D
Justyna Skowera | elare
10 czerwca, 2015 at 22:41Ja białą tacę kupiłam w Ikei, wykorzystuję ją czasem do zdjęć. Twoja taca bardziej podoba mi się przed malowaniem, takie surowe drewno do mnie przemawia. Jednak masz rację, że do Twoich zdjęć lepiej pasuje biała taca :) Już się nie mogę doczekać kolejnego wpisu dotyczącego fotografii :)
Adrianna Zielińska
10 czerwca, 2015 at 23:14Byłabym zaskoczona, gdyby nie było tu zwolenników surowego drewna! Niewątpliwie ma swój urok, którego nie można mu odmówić :)
Część Mnie
10 czerwca, 2015 at 14:38Piękna i praktyczna ozdoba! :)
Dagmara Piekutowska
10 czerwca, 2015 at 06:47Idealna! Na pewno w najbliższym czasie skuszę się na wykonanie podobnej. Na chwilę obecną wciąż czekają na mnie deski do pomalowania :) Jednak nie ulega wątpliwości, że dzięki Tobie mam zadanie na najbliższy tydzień :)
Adrianna Zielińska
10 czerwca, 2015 at 23:08To niestety wymaga pewnych nakładów czasu i chęci przede wszystkim – ostatecznie na szali jest zwykle cała masa innych, ciekawych sposobów na spędzenie wolnego dnia, a doskonale zdaję sobie sprawę, że z tym całym DIY nigdy nie jest tak łatwo się zorganizować, jak początkowo planujemy ;) Nie zmienia to jednak faktu, że trzymam kciuki za powodzenie misji! :)
www.simplife.pl
9 czerwca, 2015 at 23:20fajny efekt końcowy :) nie widziałam tacy na żywo, ale wciąż zastanawiam się, czy nie podobała mi się bardziej na początku ;) jednak ciężko ocenić jedynie na podstawie zdjęć.
Adrianna Zielińska
10 czerwca, 2015 at 23:05Tak, to zdecydowanie kwestia gustu i upodobań :) Pomimo przemalowania, wciąż nie zamierzam ujmować jej początkowemu urokowi, bo niewątpliwie go posiadała. W moim przypadku zadecydowała kwestia potrzeb i jednak zamiłowania do bieli, ale wiem, że surowe drewno również znalazłoby bardzo wielu zwolenników :)
Andrzej Wywrocki
9 czerwca, 2015 at 22:25O ile lubię DIY, o tyle dorzuciłaś sobie sporo pracy. Ale jeśli Cię to satysfakcjonuje i czujesz się spełniona, to gratuluję wytrwałości. :)
Adrianna Zielińska
10 czerwca, 2015 at 23:01To takie małe rzeczy dnia codziennego, które wywołują chociażby uśmiech :) Z pewnością nie są na skalę spełnienia, jednak wciąż niemniej potrzebne :)
ps. coś cicho ostatnio u Ciebie, wiem, że przygotowujesz zmiany, ale to nie zmienia faktu :)
Justyna Rolka
9 czerwca, 2015 at 22:13Podziwiam Cię, masz tyle zadań, mało czasu a jeszcze potrafisz malnąć czego dusza zapragnie;)) Jestem pod wrażeniem:)
Adrianna Zielińska
9 czerwca, 2015 at 22:17… a później biorę urlop w pracy, by nadrabiać zaległości na uczelni :x Cała ja ;)
Justyna Rolka
9 czerwca, 2015 at 22:24Pani własnego czasu:) Tak trzymać!