Menu

Santorini było na mojej liście before I die już od kilku dobrych lat. Pamiętam, że w ubiegłym roku zrezygnowałam z tego wyjazdu wyłącznie dlatego, że przeraziła mnie liczba lotów i godzin spędzonych na lotniskach, co wydaje mi się z perspektywy czasu absurdalne, bo to był naprawdę jeden z najbardziej pożądanych przeze mnie kierunków. Dlatego gdy trzy tygodnie temu pojawił się pomysł szybkiego wypadu w nieco cieplejsze miejsce, w mojej głowie nie było nawet śladu po ubiegłorocznych wątpliwościach.

Nie byłam na Santorini w szczycie sezonu, jednak z kilku relacji wiem, że liczba turystów przypadających wtedy na m2 przekracza akceptowalną normę. Więc jeżeli miałabym Wam polecić odpowiedni czas, to byłby to właśnie październik. Ja wybrałam się w drugiej połowie i za dnia biegałam w letnich sukienkach, szukając od czasu do czasu cienia, a wieczorem wskakiwałam w długie spodnie i bluzę. W słońcu było naprawdę cudownie, termometry wskazywały 25°C i nie było mowy o ubieraniu się w cokolwiek grubszego. Ale co ważniejsze to to, że praktycznie dookoła nie było turystów. Byłam w szoku, bo spodziewałam tłumów i kolejek, by cokolwiek zobaczyć, a na miejscu od czasu do czasu spotykałam tylko jakieś małe grupy.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)

Thira była naszym punktem wypadowym, to właśnie tam znaleźliśmy nocleg, z którego widok dosłownie zapierał dech. Osadzona na kilku poziomach, Andromeda Villas oferowała wszystko, czego tylko moglibyśmy chcieć od hotelu w takim miejscu.  Kwintesencja klimatu Santorini. I wcale nie przesadzę, jeśli dodam, że mając do porównania zachód słońca na Oia (zobaczycie te ujęcia poniżej), ponownie wybrałabym Thirę. Emocji mi tam towarzyszących po prostu nie potrafię opisać, bo brakuje mi słów, a zdjęcia nie oddają ich nawet w połowie. Na tym tarasie mogłabym siedzieć godzinami, wpatrzona w horyzont i wciąż byłoby mi mało. Tak po prostu.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)

Oia była piękna na swój sposób, ale do mnie zdecydowanie bardziej przemówił prywatny widok z kieliszkiem wina, jakkolwiek źle by to teraz nie brzmiało. Pora zachodzącego słońca na Santorini miała w sobie coś takiego, co chciałam mieć tylko dla siebie, bez turystów dookoła, trzaskających milion selfie na sekundę. To taki moment wyciszenia i bycia tu i teraz. Nawet jeśli tylko na krótką chwilę.

Wyjazd bardzo spontaniczny i niespodziewany, a jednak odhaczający kolejny punkt na mojej liście dziwnych marzeń do spełnienia. I zrobiłam to, wypiłam tę butelkę wina patrząc na linię horyzontu o zachodzie słońca. Na Santorini.

O Autorce

Nazywam się Adrianna i na co dzień znajdziesz mnie na Instagramie, gdzie inspiruję magią codziennych momentów, otulonych aromatem herbaty. Zdjęcia to moja pasja, ale od czasu do czasu lubię też napisać coś dłuższego, a wtedy przychodzę tutaj. Uwielbiam podróże, snowboardowe szusy, chodzenie po górach i swój czerwony motocykl. Jeśli więc szukasz nietuzinkowych miejsc, ładnych zdjęć, ale też wiedzy o fotografii, edycji zdjęć i Instagramie, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość - to tu :)

12 komentarzy

  • Aleksandra | blog.stabrawa
    19 stycznia, 2017 at 21:22

    Bardzo mnie ciągnie na Santorini, ale właśnie poza sezonem… Twoje zdjęcia pokazują że dokładnie takiego klimatu i takiej liczby turystów (minimalnej) poszukuję…. :)

    Odpowiedz
  • Pantofel w podróży
    5 grudnia, 2016 at 15:24

    i właśnie zaczęłam marzyć o Santorini <3

    Odpowiedz
  • Część Mnie
    18 listopada, 2016 at 13:48

    Uwielbiam takie widoki! Przepięknie tam miałaś :)

    Odpowiedz
  • Aleksandra Bogusławska
    10 listopada, 2016 at 06:04

    Aaaaa, jak pięknie! :D Kurczę teraz też muszę tam pojechać, ale właśnie poza sezonem, wygląda to CUDOWNIE <3

    Odpowiedz
  • Monika Winkler
    8 listopada, 2016 at 12:26

    Nie mogę się napatrzeć! Cudowne zdjęcia. Santorini znajduje się również na mojej liście marzeń. Po tych zdjęciach jego pozycja wskoczyła jeszcze wyżej <3

    Ściskam!

    http://www.makesitsimple.blogspot.co.uk

    Odpowiedz
  • Simplife.pl | Natalia Knopek
    7 listopada, 2016 at 12:10

    skąd lecieliście i gdzie się przesiadaliście? czy nie jest to trasa godna polecenia?
    niedawno odwiedzaliśmy Kretę (też w październiku, także zgadzam się co do tego, że to najlepszy czas), ale na Santorini nie wystarczyło już czasu. dlatego własnie zastanawiam się, jak to sensownie zrobić, żeby odwiedzić w przyszłym roku tylko Santorini :)

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      8 listopada, 2016 at 11:00

      I tu się zaczynają schody :) Wrocław -> Warszawa -> Ateny -> Santorini. Najgorzej jest w Atenach, bo w nocy loty rozmijają się o niecałą godzinę i trzeba czekac aż 6h na następny, czyli poranny. A że to noc, to trochę bez sensu jechać godzinę autobusem do centrum w jedną stronę.
      Oprócz samolotu można wybrać jeszcze prom, odpływa co kilka godzin :) Przygotuję na dniach tekst, gdzie wszystko dokładnie rozpiszę :)

      Odpowiedz
  • JakubPe
    2 listopada, 2016 at 10:53

    Fajnie, że spełniłaś kolejne marzenie :)
    A zdjęcia, jak zwykle – przepiękne!

    Odpowiedz
  • Aleksandra Stromecka
    2 listopada, 2016 at 07:56

    Gratuluję spełnienia marzenia. Widoki tak cudowne, że codziennie czekałam na nie na instagramie.
    Spontanicznie często wychodzą najlepsze rzeczy, a ten zachód słońca z pewnością do tego należy. Jest mnóstwo miejsc w Europie, które lepiej omijać w sezonie, a w trzy pozasezonowe miesiące trudno je wszystkie odwiedzić.

    Odpowiedz
  • Ania Kalemba
    2 listopada, 2016 at 07:44

    Ahhhhhhhhhhhhhh, już widziałam część na Instaramie, ale i tak nie mogę wyjść z podziwu :)

    Odpowiedz
  • Michał
    1 listopada, 2016 at 21:44

    Kiedyś też tam muszę się znaleźć. Przepiękne zdjęcia!

    Odpowiedz
  • Magdelena | palm tree view
    1 listopada, 2016 at 21:05

    Santorini jest również wysoko na mojej liście to see before I die :) Nawet nie wiesz, jak zazdrościłam i zachwycałam się, oglądając Twoje kolejne kwadratowe zdjęcia.
    Cóż, nie jest tajemnicą, że wakacje w nie-wakacje to zdecydowanie najlepszy wybór, jaki można sobie zafundować ;) Od kiedy doceniłam urok wczasów jesienią, nie chcę wracać do kilometrowych kolejkach pod każdą atrakcją w szczycie sezonu… ;)

    Odpowiedz

Zostaw komentarz