Nigdy nie robiłam podsumowań roku. Nie czułam takiej potrzeby, a też po prostu nauczyłam się patrzeć przed siebie. Lubię snuć plany i wdrażać niektóre z nich w życie. Każdego roku niezmiennie cieszę się więc na 31 grudnia, a później na 1 stycznia, bo mam wtedy poczucie, jakby to był nowy rozdział, puste kartki do zapisania. To taka moja analogia pokonywania następnych etapów i samorealizacji. Jednak tym razem, wyjątkowo towarzyszy temu także potrzeba spojrzenia za siebie. I tym chciałam się z Wami dzisiaj podzielić.
.wygodny fotel jest wszystkim
Ostatni tydzień spędziłam z dala od domu, zaszyłam się w rodzinnym mieście M., gdzie stwierdziłam, że fotel przed kominkiem to moje miejsce na ziemi. Niemalże od rana do wieczora czytałam książki, a w przerwach cieszyłam się po prostu dniami wolnymi i tym, że nic nie muszę. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko białego puchu za oknem, żebyśmy mogli pójść w góry. Królowa Śniegu była jednak sknerą i z wyprawy nic nie wyszło, ale znajdowałam pocieszenie zabierając M. od czasu do czasu pada od konsoli, udając, że świetnie sobie radzę w PlayerUnknown’s Battlegrounds. Jednak pomimo całej tej sielanki, był to dla mnie bardzo refleksyjny czas.
Od dawna już nie traktowałam na blogu o tym co myślę i czuję. Zabrzmi to pesymistycznie, choć wcale takie nie jest, jednak wpadłam w ciąg pisania o podróżach, Instagramie i fotografii, czyli, bądź co bądź, o tym, o czym jest ten blog. Ale nie zawsze tak było i czasem mi tego zwyczajnie brakuje.
.więcej, nie znaczy lepiej
Miniony kwartał okazał się być najintensywniejszym okresem tego roku. Miałam wtedy więcej wyjazdów niż zazwyczaj, nadprogramową liczbę projektów do zrealizowania oraz premierę mojego pierwszego produktu, co było dla mnie naprawdę ważne. Czuję jednak, że nie poświęciłam temu wystarczającej uwagi. Pozwoliłam, by towarzyszyły mu niedokończone sprawy, a także nowe rzeczy, czające się tuż za rogiem. Byłam przemęczona, sypiałam po 3 – 4h przez długi czas, bo przyzwyczaiłam się, że nad wszystkim mam kontrolę. Stworzyłam wyidealizowaną rzeczywistość, w której ogarniam sobie wszystko (I’m not a princess. I’m a fucking queen. I’ve got this shit handled!). Cóż, wiadomo, że tak zbyt długo się nie da, a skutki dopadły mnie 3 tygodnie temu. I po raz pierwszy zrobiłam dwa kroki w tył.
„Czasami robimy krok w tył żeby wziąć rozbieg”, powiedziała mi niedawno pewna osoba, której jestem za to bardzo wdzięczna. Niby proste zdanie, a jednak znalazłam w nim jakieś potwierdzenie słuszności tego, co teraz robię.
.bądź przerażony, ale…
Praca na swoim ma wiele plusów, ale potrafi dać też niezły wycisk. Nie jestem zorganizowaną osobą, mam za to wbity najwyższy level w prokrastynacji. Oj tak, jestem mistrzem w odkładaniu rzeczy na później, a jednak gdy mi na czymś zależy, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. I tak było swego czasu z Instagramem i blogiem, gdy postanowiłam potraktować je poważnie.
Do niedawna zliczyłabym Wam na palcach jednej ręki dni, w których nie miałam publikacji na Instagramie w danym roku. Chciałam być naprawdę dobra w tym co robię. Nawet, gdy bywały gorsze okresy i statystyki spadały, dla mnie nie miało to znaczenia, robiłam swoje tak dobrze, jak potrafiłam. Obecnie nie zmieniło się to jakoś szczególnie, ale przede wszystkim nabrałam dystansu i postawiłam na jakość ponad ilość. No i wiem już, że nic złego się nie stanie, jak sobie czasami odpuszczę.
… zrób to tak czy inaczej.
I tak od zdjęcia do zdjęcia, aż minęły trzy lata, odkąd zajęłam się fotografią i mediami społecznościowymi zawodowo. Trzy lata euforii i trudnych momentów, niepewności, ale i chęci poszerzania horyzontów. Lubię swoją pracę, jednak nie oszukujmy się, Instagram nie będzie miał swoich 5 minut wiecznie, więc trzeba sprawnie wyjść z początkowego schematu. Rok upłynął mi więc na umacnianiu czterech filarów, na których oparłam działalność i ostatecznie już tylko jeden z nich dotyczy Instagrama. Jak pewnie niektórzy z Was się domyślają, innym jest działalność wydawnicza, którą zaczęłam niedawno, a co do której mam trochę planów. Nie zaskoczę Was też pewnie, jeżeli wspomnę, że nie każdemu spodobał się fakt, że postanowiłam zarabiać na wiedzy, którą posiadam. Według niektórych Wujek Google jest rozwiązaniem na wszystko. Całe szczęście, z jakiegoś powodu wciąż mamy w Empiku dział z poradnikami, który niezmiennie znajduje swoich entuzjastów :)
Mam w sobie takie dobre, miłe uczucie, że trochę w tym roku zrobiłam i jestem z tych rzeczy naprawdę zadowolona, ale… przyznaję też, że intensywność ostatniego kwartału trochę mnie wypaliła. Zapasy kreatywności mocno się uszczupliły, przez co ucierpiał zarówno Instagram, jak i blog. Dacie wiarę, że to pierwszy wpis od miesiąca? Dawno nie miałam takiej przerwy. A z drugiej strony czuję, że w końcu solidnie podładowałam baterie. Może nawet na kolejny rok? Co jednak najważniejsze, to że przestałam stawiać się w pozycji „MUSZĘ, bo inaczej… ”, no właśnie, bo co się stanie? Gdy w końcu odpowiedziałam sobie szczerze na to pytanie to… odetchnęłam.
.gotowy na stronę 1.?
Rok zbliża się powoli ku końcowi. Zrobiłam trochę porządków w głowie, ogarnęłam przestrzeń i dałam miejsce nowym wyzwaniom i projektom. Tym razem już bez żadnej presji. Powoli, we własnym tempie, z dziką radością pragnę zrealizować nowe, chodzące za mną od jakiegoś czasu pomysły. Alabasterfox to nie tylko Instagram. Och, jak bardzo nie! Ale to dopiero zamierzam udowodnić w nadchodzącym roku. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i szczerze nie mogę się doczekać, żeby powiedzieć Wam o tym coś więcej :)
Tymczasem jednak, z okazji zbliżającego się końca i początku czegoś nowego, z całego serca pragnę Wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku. Mam nadzieję, że nie skończycie jako bohaterowie memów o siłowni ;), a Wasze plany i cele wydobędą z Was niezachwiane pokłady wytrwałości, pasji, ale i pokory. Nie zapominajcie o uśmiechu i zwyczajnej uprzejmości, czasami najmniejszy akt dobroci może wiele zmienić. Niczego nie oczekujcie, ale doceniajcie wszystko. No i wyjdźcie ze schematów, zwłaszcza tych, które działają na Was negatywnie i zdajecie sobie z tego sprawę. Zaufajcie magii początków. Szkoda życia na rozmyślanie co by było gdyby… Czasami trzeba „zrobić krok w tył, żeby wziąć rozpęd”, a niekiedy po prostu popełnić trochę błędów :) Szczęścia i pomyślności dla Was!
komentarz
SmakUla
6 lutego, 2019 at 08:11Dokładnie! Sama właśnie jestem na etapie porządków i robieniu kroku w tył, ale wiem że to przyniesie wiele dobrego.
Powodzenia!