Menu

Mój plan miał bardzo proste założenie – wpierw wykorzystać pomysły związane z przedświąteczną gorączką, po czym spokojnie wrócić do relacji z minionej podróży. Wyszłam wtedy z założenia, że okres świąteczny ma na tyle krótką datę ważności, że warto odstawić wszystko inne, by wykorzystać ten wyjątkowy czas w bieżących tekstach. Moja podróż do Szkocji już się odbyła, nic więc nie stało na przeszkodzie, aby materiał jeszcze chwilę poczekał. Nie spodziewałam się jednak, że minie aż 5 tygodni od mojego powrotu, nim uda mi się opublikować kolejną, tuż po ogrodach Szkocji, relację z tego wyjazdu.

Wizyta w Szkocji nie była moją pierwszą na Wyspach Brytyjskich. W przeszłości zdarzało mi się już kilkukrotnie podróżować do Londynu, jednak wtedy moje priorytety były nieco inne, przez co zdecydowanie przydałoby mi się powtórzyć ten kierunek. Teraz, gdy upłynęło już kilka dobrych lat, lista miejsc, które chciałabym tam zobaczyć, z pewnością nie miałaby końca, dawniej natomiast wystarczyło mi przejście się wzdłuż Oxford Street…

Koniec listopada przyniósł Szkocji niemalże absurdalny mix pogodowy. W jednej chwili trudno było się obejść bez okularów przeciwsłonecznych, by już 30 minut później uciekać przed ścianą deszczu, która i tak po chwili przynosiła ponownie jaskrawe słońce. Nie pamiętam jednak, bym kiedykolwiek uświadczyła ulewy podobnej do tej, którą zgotował nam Edynburg, podczas naszego przedostatniego dnia pobytu, ale do tego jeszcze wrócę przy okazji relacji ze stolicy, bo było prawie zabawnie.

.odkrywając Glasgow

Podczas wizyty w Szkocji nie stacjonowaliśmy w Glasgow, mimo to udało nam się odwiedzić to miasto dwukrotnie. Odległość nie była nader problematyczna, bo wynosiła około 30 km, a kolej (ScotRail) dowoziła nas do samego centrum w lekko ponad 30 minut. Cena biletu w obie strony na takim odcinku to koszt 7,5£, co przy kursie 6 zł pod koniec listopada, dawało nam kwotę 45 zł na osobę. Czy dwie wizyty wystarczyły? Gdyby tylko pogoda bardziej dopisała, z pewnością byłoby to aż nadto, niestety z powodu chłodu i deszczu, z kilku punktów musieliśmy zrezygnować – mało przyjemnie jest wchodzić na wzgórze brodząc w błocie. Glasgow, będące ogromnym ośrodkiem przemysłowym, w moim odczuciu ma znacznie mniej do zaoferowania niż chociażby Edynburg, którym mogłabym się zachwycać bez końca, niemniej jednak wciąż można znaleźć w nim prawdziwe perełki i myślę, że nam się to udało.

Uniwersytet w Glasgow
(University of Glasgow)

Gdybym miała wskazać miejsce, które zachwyciło mnie najbardziej, bez wahania wymieniłabym tamtejszy Uniwersytet. Wyrwany niczym z filmów o Harrym Potterze, urzekał mnie z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej. Ten pochodzący z XV wieku cud architektury, stanowi historycznie drugi uniwersytet założony w Szkocji. Wizyta na dziecińcu, mieszczącym się w głównym, neogotyckim gmachu, całkowicie zaparła mi dech w piersiach. To jedno z tych miejsc, których obraz zostaje w naszej pamięci na długo.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)

Ogród Botaniczny w Glasgow
(Glasgow Botanic Gardens)

Utworzony na początku XIX wieku, Ogród Botaniczny w Glasgow stanowi przepiękny otwarty park z licznymi szklarniami, których główny gmach, o powierzchni ponad 2000m2 niemalże hipnotyzuje (może nawet i dosłownie, biorąc pod uwagę sklepienie). Jednak o tym magicznym miejscu mogliście już nieco więcej przeczytać w poprzednim wpisie → Ogrody Szkocji.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)

Pollok Country Park

To miejsce jest wprost stworzone do tego, by w nim wypoczywać. Pollok Park, wraz z kolekcją Williama Burrella, są przez wielu uważane za punkty obowiązkowe do zobaczenia w Glasgow. Burrell Collection to zbiór zabytków, rzeźb, a także dzieł malarskich, jeszcze z czasów starożytnych, natomiast sam Park to świetna okazja, by zobaczyć długowłose krowy :) Wstęp zarówno do parku, jak i do muzeum jest bezpłatny.

Queen’s Park

Nieopodal Pollok Park znajdziemy także punkt widokowy, umiejscowiony na wzgórzu w Queen’s Park. Na szczycie zachwyci nas okazała panorama miasta z wyszczególnionymi na metalowej mapie punktami, na które akurat patrzymy. I choć pogoda nam nie dopisała, było to jedno z ciekawszych miejsc, które zobaczyłam w Glasgow (mam zdecydowaną słabość do punktów widokowych, jak i ogrodów).

(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)

Buchanan Street
oraz Queen St. (w tym Gallery of Modern Art)

Ta długa ulica pełni rolę głównego deptaku, a tym samym największą zakupową ulicę w Glasgow. Znajdziemy tam wiele ekskluzywnych marek, a przy tym i zwykłych sieciówek (podczas naszej wizyty wpadliśmy również na niewielki Bożonarodzeniowy Jarmark). Spacerując po Buchanan, z dużą dozą prawdopodobieństwa prędzej czy później natrafimy na Queen Street, ulicę, przy której można podziwiać monumentalny, XVIII-wieczny budynek GOMA, stanowiący Galerię Sztuki Nowoczesnej.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)

.miejsca, których nie udało nam się odwiedzić
a które warto mieć na uwadze odwiedzając Glasgow

Muzeum Transportu (The Riverside Museum of Transport and Travel) jest jednym z najczęściej odwiedzanych muzeów w Szkocji. Pochodzące z drugiej połowy XX wieku, prezentuje historię transportu zarówno wodnego, jak i lądowego. Osobiście słyszałam o nim bardzo dobre opinie, a doceniam szczególnie tę, zasłyszaną od mojej przyjaciółki, która z pewnością nie należy do entuzjastów zwiedzania tego rodzaju obiektów. Nam niestety nie udało się do niego dotrzeć.

Adres: 100 Pointhouse Place, Glasgow G3 8RS, Szkocja
Godziny otwarcia: codziennie od 10:00 – 17:00, w piątki i niedziele czynne od 11:00
Wstęp: bezpłatny

The Necropolis, wzgórze, na którym możemy podziwiać niezwykle pomniki i obeliski wybitnych obywateli Glasgow. Ten przepiękny wiktoriański cmentarz pochodzi z pierwszej połowy XIX wieku i szczerze żałuję, że pogoda nam nie sprzyjała, by złożyć tam wizytę.

Muzeum i Galeria Sztuki Kelvingrove (Kelvingrove Art Gallery & Museum) jest w posiadaniu jednego z największych zbiorów sztuki w Europie. To pierwsze muzeum powstałe w Glasgow, a także i w całej Szkocji.

Adres: Argyle Street, Glasgow G3 8AG, Szkocja
Godziny otwarcia: codziennie od 10:00 – 17:00, w piątki i niedziele czynne od 11:00
Wstęp: bezpłatny

→ George Square, wiktoriański plac obfitujący w niezwykle okazałą zabudowę, na którą składają się głównie budynki administracyjne. Pochodzący z XVIII wieku, stanowi najważniejszy plac w Glasgow.

Wszystkie opinie, jakie kiedykolwiek słyszałam o Glasgow, raczej nie napawały mnie entuzjazmem i z pewnością nie umiejscawiały tego miasta na liście must-see w moim życiu. Niemniej jednak gdy tylko nadarzyła się okazja do jego poznania, od razu wiedziałam, że na pewno znajdę w nim coś, co przywiozę jako pamiątkę zarówno we wspomnieniach, jak i na zdjęciach. Nie pomyliłam się. Choć dużo chętniej poleciłabym Wam zwiedzenie Edynburga (relacja już za kilka dni), to nie uważam, aby dzień czy dwa w Glasgow miały być zmarnowanym czasem, ba, wprost przeciwnie, gdyż już sam Uniwersytet wart jest tego, by zapuścić się tam chociaż na jeden dzień.

Mieliście kiedyś okazję odkryć Glasgow? A może dołożylibyście jakieś swoje punkty do tej listy? :)

O Autorce

Nazywam się Adrianna i na co dzień znajdziesz mnie na Instagramie, gdzie inspiruję magią codziennych momentów, otulonych aromatem herbaty. Zdjęcia to moja pasja, ale od czasu do czasu lubię też napisać coś dłuższego, a wtedy przychodzę tutaj. Uwielbiam podróże, snowboardowe szusy, chodzenie po górach i swój czerwony motocykl. Jeśli więc szukasz nietuzinkowych miejsc, ładnych zdjęć, ale też wiedzy o fotografii, edycji zdjęć i Instagramie, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość - to tu :)

20 komentarzy

  • simply lifetime
    11 stycznia, 2016 at 16:38

    uniwersytet… może to sentyment, że okres studiów był najpiękniejszym, a niestety bezpowrotnie przeminął, ale zrobił na mnie ogromne wrażenie. w zeszłym roku po raz pierwszy odwiedziłam Londyn, ale liczę, że przyjdzie również czas na inne miasta :)

    Odpowiedz
  • Milena
    9 stycznia, 2016 at 22:39

    Ach, pogoda w Szkocji! To tam pierwszy raz byłam zmuszona nosić kalosze :) Marzę, żeby tam wrócić i pozwiedzać jak należy, bo za pierwszym razem nie miałam okazji. No i góry! Taka wycieczka też byłaby fajna. Prześliczne zdjęcia, cieszę się, że na Ciebie trafiłam w odmętach internetu :)

    Odpowiedz
  • Ania
    9 stycznia, 2016 at 14:36

    Hej! Mam pytanie odnośnie twojego skoku na bungee w Szwajcarii: czy ten filmik, który można zamówić u organizatorów nagrywa cały skok, od jakiego do jakiego momentu, ile to mniej więcej trwa? :)

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      9 stycznia, 2016 at 18:39

      Aż spojrzałam na ich stronę i niestety już nie widzę tej możliwości. Teraz zapewniają kamerę Go Pro z pamięcią 4GB w cenie 50 CHF (na dzień dzisiejszy to 200 PLN), którą przypinasz do siebie i nagrywasz cały skok w ramach dostępnej pamięci. W moim przypadku nagrywał mnie mój partner, stojąc przy barierce, nie korzystaliśmy z usług organizatora skoku :)

      Odpowiedz
      • Ania
        9 stycznia, 2016 at 22:58

        Dzięki wielkie za sprawdzenie i odpowiedź :)

        Odpowiedz
  • Bogusia Probierz
    8 stycznia, 2016 at 19:37

    Raz miałam okazje, ale wlasnie wtedy moje priorytety były inne, a szkoda ;). Uwielbiam tutejsze uniwersytety i tereny zielone – cudowne. Musisz wpaść zatem do Cambridge czy Oxfordu po konkretna dawkę klimatu niczym z Harrego Pottera :D

    Odpowiedz
  • Justyna Rolka
    8 stycznia, 2016 at 19:05

    Jak zwykle zachwycasz zdjęciami i klimatem….I jak zwykle – chce być tam gdzie Ty byłaś;)

    Odpowiedz
  • Dagmara Piekutowska
    8 stycznia, 2016 at 17:11

    Oczywiście niesamowite zdjęcia. Chętnie odwiedziłabym Szkocję. Ogólnie te rejony wiążą się dla mnie z wyjątkową atmosferą i swoistą magią. Dopisuję Glasgow do mojej listy 'must see’. W końcu to wie… :)

    Odpowiedz
  • Ines Lavender
    8 stycznia, 2016 at 16:51

    Przecudne zdjęcia! Bardzo chciałabym się wybrać do Glasgow… :)

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      9 stycznia, 2016 at 01:15

      To jeszcze za chwilkę relacja z Edynburga, który myślę, że spodoba Ci się w równym stopniu, jeżeli nie bardziej :)

      Odpowiedz
  • Sylwia Pawlak
    7 stycznia, 2016 at 16:28

    Bardzo dobrze wspominam swoją wizytę w Glasgow. Wprawdzie dawno tak nie zmarzłam, ale warto było. Dodatkowo trafiłam na świetnego CouchSurfera, który był kucharzem z zamiłowaniami muzyczno-architektonicznymi i posiadał w swoim pokoju kilka skrzynek wina znalezionych na strychu babci (robionych przez babcię z owoców z ogrodu). Było więc dużo spacerów, dużo historii i dużo pyszności.

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      7 stycznia, 2016 at 16:31

      Nic dziwnego, że tak dobrze wspominasz ten wyjazd, bo przy takim towarzystwie nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej :) I choć jestem miłośniczką wina, nigdy żadne nie smakuje mi tak dobrze, jak właśnie te domowej roboty :)

      Odpowiedz
  • Świnka
    7 stycznia, 2016 at 14:47

    Już widziałam na Instagramie kilka zdjęć z Glasgow! Cudowne miejsce! <3

    Odpowiedz
  • mówię co myślę
    7 stycznia, 2016 at 00:34

    Piękne zdjęcia :)

    Odpowiedz
  • Natalia Kaszuba
    6 stycznia, 2016 at 23:47

    Po raz setny napiszę – przepiękne zdjęcia. Są tak dobre, że pomimo tego deszczu chciałoby się być w tych miejscach i chłonąć te widoki na żywo.

    Odpowiedz
  • MC
    6 stycznia, 2016 at 21:53

    Poprzedni post o ogrodach tak mi się podobał, że wracałam do niego kilka (naście) razy tylko, aby popatrzeć na zdjęcia! Tutaj oczarowała mnie pierwsza fotografia z Buchanan Street, wygląda wspaniale! :) I oczywiście ogrody, ogrody są wspaniałe. Odnoszę wrażenie, że wyglądały tak samo, kiedy spacerowali po nich damy w towarzystwie szkockich dżentelmenów :):)

    Odpowiedz
  • Aromadisiac
    6 stycznia, 2016 at 21:07

    Haha, czytam i od razu przypominam sobie mój cel podróży do Londynu kilka lat temu – zakupy w Primarku. Czasami trzeba trochę dorosnąć i więcej przeżyć, żeby nauczyć doceniać się tak cudowne miejsca.

    Odpowiedz

Zostaw komentarz