Menu
Malta / Podróże

Malta – co warto wiedzieć?

Podróż na Maltę była pierwszą, której w żaden sposób nie zaplanowałam, a jedyne kroki, jakie poczyniliśmy, to zakup biletów lotniczych i rezerwacja hotelu przez Booking.com. Jeszcze dwa dni przed wylotem zaproponowałam M., abyśmy wyskoczyli do Kłodzka, w końcu: przecież zdążymy wrócić do Wrocławia, by się spakować. Jako, że dokładnie tak też zrobiliśmy, nawet nie zajrzałam do sieci celem przejrzenia rekordów: „co warto zobaczyć na Malcie” albo „jak dojechać z lotniska do hotelu na Malcie” czy „nocne autobusy na Malcie” –  dramat. W drodze na lotnisko zadzwoniłam tylko do booking.com, celem przekazania informacji do hotelu, że przyjedziemy najprawdopodobniej późno w nocy, przeszło 12 godzin po tym, jak zaczynała nam się doba hotelowa, a przy okazji z prośbą, aby zwrócili się do hotelu z zapytaniem, jakimi liniami możemy do nich dojechać z lotniska. Odpowiedź miałam niespełna 5 minut później. Z perspektywy czasu nieco żałuję, że nie przejrzałam chociaż kilku podstawowych informacji, bo to by naprawdę sporo ułatwiło, a i niektóre rzeczy zmieniło.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć)

.transport na Malcie

Jeżeli wybieracie się na tydzień, pomyślcie o 7-dniowym bilecie na komunikację miejską. Autobusy stanowią błogie wybawienie, ze względu na bezbłędnie działającą klimatyzację. Wyspa wydaje się być niewielka i de facto taka też jest, jednak drogi są kręte, wysokość terenu bardzo zróżnicowana, pobocze nie zawsze nadające się dla ruchu pieszych, a i nierzadko, choć odległość do celu wynosi jakieś 5 kilometrów, robi nam się nagle 8 km.

Koszt przejazdu dla osoby powyżej 16. roku życia to 2€ – bilet jest ważny przez 2 godziny, zarówno na Malcie jak i na Gozo. Karnet 7-dniowy to koszt 21€, ale po przeliczeniu naprawdę się opłaca. Hipotetycznie: rano wybieracie się na plażę, na której spędzacie 4 godziny, co w dwie strony już daje 4€ za osobę, a popołudniu planujecie zwiedzanie Valletty – kolejne 4€ za osobę. A to tylko jeden dzień i już 8€, gdzie pozostałe 6 dni? ;)

Busy zatrzymują się w większości przypadków na żądanie, jednak o czym warto pamiętać – nie zatrzyma się, gdy jest przepełniony. Kierowcy absolutnie poważnie traktują wolny przedni pomost – tam stać niestety nie możemy, gdyż ograniczamy widoczność, a na Malcie niejednokrotnie autobusy przepychają się na tzw. „lusterka”, zwłaszcza w wąskich uliczkach.

Autobusy dzienne kursują do około godziny 23:00, nie doszukałam się natomiast na lotnisku rozkładu dla nocnych, dlatego do St. Paul’s Bay dotarliśmy taksówką. Koszt takiego przejazdu to 25€, a płatności należało dokonać w okienku na lotnisku – mają swój specjalny punkt, w którym uiszcza się opłatę za przejazd taxi. Dzierżąc kwitek z potwierdzeniem, zgarnia nas pierwszy wolny taksówkarz i w drogę :)

(kliknij w obrazek, aby powiększyć)

.pozostałości po Kolonii Brytyjskiej 

Na Malcie panuje ruch lewostronny – pozostałość po Brytyjczykach, podobnie jak czerwone budki telefoniczne. Swoją drogą, to był bardzo zabawny widok – widzieć angielską budkę tuż obok palmy ;) Podróżując na wyspy maltańskie zaopatrzcie się również w przejściówki do kontaktów – tamtejsze gniazdka mają trzy bolce, czyli są dokładnie takie, jak te angielskie.

.dodatkowe płatności w hotelu

Warto się upewnić, czy hotel, w którym zarezerwowaliście pokój, ma wliczone w cenę pobytu poniższe udogodnienia:

→ klimatyzację
→ korzystanie z pokojowego sejfu
→ bezpłatny Internet (w naszym koszt wynosił 3€ za 90 minut – strajkowałam więc)
→ śniadanie

U nas niestety Internet były najwyraźniej rarytasem, dlatego w ramach strajku, bo bądź co bądź, był to dla mnie skandal (nawet w hostelach bezpłatny Internet jest standardem), korzystałam z Wi-Fi na podstawie pozapisywanych haseł z knajp, w których jadaliśmy (pod koniec wyjazdu mieliśmy bardzo szeroki wybór). I prawdę mówiąc, oprócz promu na Gozo, nigdzie nie znalazłam otwartych sieci.

Na co też warto zwrócić uwagę to fakt, że klimatyzacja w niektórych hotelach jest dodatkowo płatna, dlatego upewnijcie się, że nie zostaniecie… gorąco zaskoczeni. Podobnie sprawa wygląda z sejfem, o czym w niektórych miejscach informuje booking.com, a także ze śniadaniem. Wydaje mi się, że to jedyny posiłek, który warto mieć zapewniony w hotelu, a całą resztę lepiej zorganizować na własną rękę, nie będąc uzależnionym od godzin hotelowych.

.słońce

Wilgotność powietrza i ponad 40°C dały nam się we znaki, dlatego moja rada od serca – weźcie ze sobą filtr przeciwsłoneczny, choćbyście mieli go kupić na bezcłowej w Polsce. Na Malcie cena minimalna, za buteleczkę 200 ml, wynosi co najmniej 14€ (~57 zł), cena kremów po opalaniu jest o około 2-3€ niższa, natomiast za Bepanthen Baby liczą sobie lekko ponad 15€ (a może okazać się konieczny). Tańszy zamiennik: Biafine – podobne działanie, jednak o ponad połowę tańszy. Nie zaszkodzi więc wzięcie pianki Panthenol.

Do tego nakrycie głowy (Panie i Panowie, wybór maltańskich kapeluszy przytłacza), a także okulary. Na plażę natomiast wyłącznie z parasolem, możecie je wypożyczyć na miejscu:

→ Paradise Bay: 4€/dzień
→ Tuffieha Bay: 3€/dzień
→ Blue Lagoon: 10€/dzień, ale tylko dlatego, że to nieodłączny zestaw z leżakiem.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć)

.sklepy

Nie należy do rzadkości, że sklepy na Malcie w godzinach 12:00 – 16:00 są zamknięte. Oczywiście nie wszystkie, lecz wiele z nich. Życie na wyspie zaczyna się na dobre po godzinie 18:00 i trwa do późnej nocy. Zabawne było to, że w cenie sklepowych rożków (2-2,5€), mogliśmy już kupić butelkę wina, czego rzecz jasna, nie mogliśmy sobie odmawiać. Tak codziennie.

Przykładowe ceny w sklepach:

→ woda: od 0,50€ do 1,50€ za butelkę 0,5l. Im dalej od turystycznych atrakcji, tym taniej, w miejscowych sklepach spokojnie kupowaliśmy 2l wodę za 1 – 1,50€. Inne napoje, takie jak np. Coca-cola czy Sprite Zero kosztowały 1,50€ za dużą butelkę
→ nasze ulubione maltańskie ciastka od First of May Confectionery, Icing Frolla: 1,60 – 1,80€ za opakowanie 6-8 sztuk (migdałowe cuda)
→ papierosy: 4,80 – 5,20€
→ 1 gałka lodów włoskich (bo tylko takie tam były): 1,50€, 2 gałki: 2,50€, 3 gałki: 3,50€
→ Slush (moja nowa miłość, czyli baaaardzo zimny, lodowy napój) oscylował w granicach 1,50 – 2€
→ Pringles: 1,75 – 2,20€
→ wino: od 2,50€ w górę
→ filtry przeciwsłoneczne: od 14€ w górę, kremy po opalaniu: od 10€ w górę

(kliknij w obrazek, aby powiększyć)

Niestety w sklepach zaopatrywaliśmy się wyłącznie w Pringlesy, wino, wodę i Icing Frolla, więc przyznam szczerze, że nie przeglądałam pozostałych cen (choć trzeba przyznać, że wybór słodyczy niedostępnych w Polsce mieli wprost zatrważający) – śniadanie mieliśmy w hotelu, a na co dzień stołowaliśmy się po prostu na mieście.

Przykładowe ceny w restauracjach:

→ za Calzone, największe jakie kiedykolwiek widziałam i z taką liczbą składników, których zazwyczaj nie uświadcza się nawet w całkiem zacnej pizzy, zapłaciliśmy po 8€ (świetna restauracja przy Golden Bay)
→ M. jest zdeklarowanym miłośnikiem burgerów, więc bardzo często to właśnie na te ceny zwracaliśmy uwagę. Tego samego cheeseburgera (bułka, mięso, ser, jajko, sosy) można było dostać w zestawie z sałatką i frytkami zarówno za 4,5€ jak i za 9€, w zależności od miejscówki
→ pizza, 28-32 cm: Margherita od 7€, te z dodatkami od 9€, ceny raczej zamykały się w 15€
→ lasagne, ravioli, pesto i wszystkie tego typu, makaronowe włoskie dania, zaczynały się od 8-9€.

Jak widzicie, nasze menu było dość okrojone, ale to dlatego, że ja częściej wybierałam lody albo coś zimnego do picia, gdyż w ogóle nie chciało nam się jeść i prawdę mówiąc, śniadanie + coś popołudniu, w zupełności wystarczało, nawet pomimo sporej dawki ruchu – z tego gorąca nie potrafiliśmy wcisnąć w siebie standardowej ilości jedzenia.

(kliknij w obrazek, aby powiększyć)

.inne

Na Maltę podróżujemy z dowodem osobistym, a językami urzędowymi są angielski oraz maltański. W zasadzie to wszystkie napisy, szyldy, informacje, są napisane w języku angielskim, maltańskiego uświadczymy wyłącznie w rozmowach pomiędzy miejscowymi. Świetnie radzą sobie także z włoskim, a nie gorzej i z francuskim.

Małe sklepy nie obsługują płatności kartą, a wyjątki narzucają limity od 15€ w górę, w restauracjach raczej nie ma tego problemu, jednak weźcie poprawkę na bankomaty – czasem można je spotkać na każdym kroku, by zaraz w sąsiednim mieście ze świecą szukać chociażby jednego.

I w sumie to byłoby chyba wszystko, z rzeczy, które warto mieć na uwadze, wybierając się w kierunku wysp maltańskich. Akapit dotyczący cen wstawiam z ukłonem w stronę osób, które o to prosiły z racji rychłego wyjazdu, ale myślę, że to faktycznie może nieco pomóc w zaplanowaniu orientacyjnego budżetu. Ceny promów podam przy okazji kolejnego wpisu (zajawka poniżej) – będzie o pięknych miejscach na Malcie, Gozo i Comino! :)

Kliknij mnie! Interaktywna mapa z podróży po Malcie.

O Autorce

Nazywam się Adrianna i na co dzień znajdziesz mnie na Instagramie, gdzie inspiruję magią codziennych momentów, otulonych aromatem herbaty. Zdjęcia to moja pasja, ale od czasu do czasu lubię też napisać coś dłuższego, a wtedy przychodzę tutaj. Uwielbiam podróże, snowboardowe szusy, chodzenie po górach i swój czerwony motocykl. Jeśli więc szukasz nietuzinkowych miejsc, ładnych zdjęć, ale też wiedzy o fotografii, edycji zdjęć i Instagramie, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość - to tu :)

15 komentarzy

  • Tadeusz
    6 listopada, 2021 at 15:00

    Uwielbiam czytać czyjeś wspomnienia z Malty bo wtedy i ja tam znowu jestem ;) Uwielbiam tą wysepkę.

    Odpowiedz
  • Polenka
    4 sierpnia, 2015 at 17:39

    Jak tam pięknie! Miałam urlop na początku maja, a wydaje się, że to było rok temu. Kusisz, żeby wyjechać we wrześniu :-)

    Odpowiedz
  • Dagmara Piekutowska
    31 lipca, 2015 at 21:35

    Nie ukrywam, że wiele rzeczy naprawdę mnie zaskoczyło. Szczególnie cen. W Hiszpanii zwykle wyspy są tańsze od dużych miast. Wciąż nie potrafię przestać wpatrywać się w zdjęcia. Przepiękny krajobraz! Budki na tle palm mają swoisty urok ;) Zdecydowanie sprawiłaś, że Malta trafiła na moją listę 'must see’.

    Odpowiedz
  • Justyna Rolka
    31 lipca, 2015 at 20:40

    Twoje zdjęcia są boskie:) Nie ukrywam, że na zdjęciach jedzenia skupiłam swój wzrok najdłużej…chyba zawsze będę puszysta;)

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      2 sierpnia, 2015 at 08:34

      Zawsze śmieję się patrząc na statystyki moich instagramowych zdjęć – rekordy niezmiennie biją zdjęcia jedzenia. Na początku mnie to zastanawiało i dziwiło, bo nie rozumiałam w czym rzecz, później sama się wkręciłam. Jedzenie to czysta przyjemność, a gdy połączy się je z innymi, wyjątkowymi elementami, takimi jak nastrój, miejsce, emocje czy (najważniejsze w sumie) towarzystwo, to nierzadko można odnieść wrażenie że: this is it ;)

      Odpowiedz
  • Karola Franieczek | Życie Me
    31 lipca, 2015 at 19:45

    No to plan na kolejny urlop mam. ;)

    Odpowiedz
  • jakosTakos
    31 lipca, 2015 at 18:27

    Ja, jak ja, ale mój Luby to przynajmniej miesiąc wcześniej już wie wszystko o miejscu, w które jedziemy. Już go sobie wyobrażam na takim wyjeździe 'wielka niewiadoma’;)

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      2 sierpnia, 2015 at 08:28

      Czasem chciałabym tego spróbować :) Mój partner ma alergię na planowanie, w zasadzie to on nawet tydzień przed wyjazdem nie chce o niczym słyszeć, ale przy tak niewielkiej ilości czasu, już nie daję mu się uciszyć ;) Akurat tym razem wyjątkowo odpuściłam, ale z reguły tak właśnie na tydzień przed, ekscytacja bierze górę i coś tam próbuję choć ogólnikowo zarysować :)

      Odpowiedz
  • Świnka
    31 lipca, 2015 at 17:23

    superowe zdjęcia! Chcę tam jechać natychmiast! :) <3 <3 <3

    Odpowiedz
  • messbyus
    31 lipca, 2015 at 14:53

    Lody i dobre wino to cos co lubie najbardziej podczas wakacji.
    Bardzo podoba mi sie ten wpis, bo jest bardzo konkretny i zdecydowanie zacheca do odwiedzenia Malty, ktora juz od dawna jest na mojej liscie miejsc do odwiedzenia, ale niestety urlop juz w tym roku zaplanowany! Moze w przyszle wakacje zatem :)

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      2 sierpnia, 2015 at 08:26

      Jest tyle miejsc, które chciałoby się zobaczyć… Moja lista już dawno przestała współgrać z rozsądkiem, ale w końcu całe życie na jej realizację, powoli, rok po roku :)
      A co do wina i lodów – dogadałybyśmy się! ;)

      Odpowiedz
  • simply lifetime
    31 lipca, 2015 at 10:19

    …przed każdym wyjazdem to właśnie takich informacji szukam, a Ty zamknęłaś je w jednym wpisie :) Malta wydaje się być cudna, ten błękit uspakaja już przez samo patrzenie. jeden raz nie zaplanowałam swojego wyjazdu i wiem, jakiego stresu mi to potem przysporzyło – na szczęście u Was wygląda na to, że całkiem nieźle sobie z tym poradziliście :) btw. te lody wyglądają bajecznie!

    wypoczęłaś, prawda? :) ściskam!

    Odpowiedz
    • Adrianna Zielińska
      2 sierpnia, 2015 at 08:24

      Zdecydowanie, choć wciąż uważam, że urlop poniżej 2 tygodni (już nawet nie chodzi o to, by spędzać go w jednym miejscu, ale o to, by odłączyć się od codziennej rutyny, w tym – pracy) nie resetuje tak baterii, jakbym sobie tego życzyła :) Niemniej jednak był to cudowny czas, podobnie jak bajeczne były włoskie lody (ale akurat tu trudno, by było inaczej) :) A Wy macie jakieś plany? :)

      Odpowiedz
      • simply lifetime
        5 sierpnia, 2015 at 13:47

        mamy! z niecierpliwością czekam na wrzesień! :)

        Odpowiedz
        • Adrianna Zielińska
          5 sierpnia, 2015 at 14:08

          Cichutko liczę na uchylenie rąbka tajemnicy bądź chociaż informację, że będę mogła o tym przeczytać, gdy tylko powrócisz na swojego bloga we wrześniu! :)

Zostaw komentarz