Chociaż od naszego powrotu minął już sporo ponad miesiąc, to gdy przygotowywałam zdjęcia do tego tekstu, czułam jakbym znów znalazła się w samym sercu Szkocji. Dlatego tym bardziej żałuję, że jedynie połowicznie udało nam się zobaczyć to niewątpliwie wspaniałe miasto, ale z drugiej strony, jest to przecież świetny powód, by jeszcze kiedyś tam wrócić.
.odkrywając Edynburg
Korzystając z okazji, że moja przyjaciółka miała do opanowania sporą partię materiału na zbliżający się egzamin, postanowiłam zwiedzić Edynburg w pojedynkę. Ostatecznie z naszej dwójki tylko ja byłam w Szkocji po raz pierwszy. Tym razem zrezygnowałam ze ScotRail, jako że bilet nie kosztował już lekko ponad 7£, jak to miało miejsce w przypadku dojazdu do Glasgow, tylko tym razem prawie 19£ (trasa była dłuższa o około 20 km). Wybrałam międzymiastowy autobus linii Citylink, dzięki któremu udało mi się zaoszczędzić połowę kwoty, a komfort jazdy był na równie wysokim poziomie. Uzbrojona w power bank i ulubioną aplikację CityMaps2Go, z samego rana wyruszyłam podziwiać stolicę Szkocji, pokonując tego dnia pieszo ponad 25 kilometrów.
Water of Leith Walkway
Mój pierwszy odhaczony punkt na mapie Edynburga. Nie przesadzę jeśli napiszę, że to jedno z tych magicznych miejsc, o których na próżno szukać informacji w przewodnikach. Cała trasa spacerowa wzdłuż rzeki Water of Leith, uchodzącej do zatoki Firth of Forth, wynosi niespełna 20 kilometrów. Swoją podróż można zacząć w Balerno, a zakończyć w Leith, jednej z dzielnic Edynburga. Ja natomiast postanowiłam zaczepić się koło Dean Village, w zachodniej części centrum miasta. Zwabił mnie tam urokliwy budynek Well Court z roku 1886, który możecie zobaczyć na pierwszym zdjęciu. Jednak z powodu ograniczonego czasu nie zdecydowałam się na pełny dystans i po krótkim, choć niezwykle urokliwym spacerze, skierowałam swoje kroki w stronę Ogrodu Botanicznego.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
Królewski Ogród Botaniczny w Edynburgu
(Royal Botanic Garden Edinburgh)
Akurat o nim mogliście już nieco więcej przeczytać w jednym z poprzednich wpisów, który w całości poświęciłam szkockim ogrodom. Założony w drugiej połowie XVII wieku, posiada obecnie kolekcję 14 tysięcy unikalnych gatunków. Jego powierzchnia, licząca około 70 akrów, została podzielona na kilka części tematycznych, wśród których znajdziemy między innymi strefę chińską, alpejską, tropikalną, leśną, czy nawet labirynt, będący częścią The Queen Mother’s Memorial Garden. To miejsce całkowicie skradło moje serce, przez co utknęłam tam na dobre dwie godziny.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
Princes Street
oraz Princes Street Gardens
Decydując się na dalszą trasę wzdłuż Dundas Street, z przyjemnością odkryłam, że ta ulica jest całkowicie przesiąknięta klimatem vintage. Niemalże co chwilę można było natknąć się na antykwariaty, galerie obrazów, czy księgarnie, ale także, jak na jedną z głównych ulic przystało, również i na tłumy turystów. Zmierzając w stronę Princes Street Gardens, celem odszukania piernikowej chatki, niefortunnie trafiłam jeszcze w sam środek świątecznego jarmarku. Tu jednak rozpaczliwe przedzieranie się przez ocean ludzi, bardzo szybko wynagrodził mi wystrzał z zamkowej armaty, który jak się później okazało, ma miejsce codziennie, za wyjątkiem niedziel, punktualnie o godzinie 13:00.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
Calton Hill
Wiedziałam, że muszę wejść na Calton Hill odkąd dzień wcześniej zobaczyłam zdjęcia zrobione z jego szczytu. Panorama miasta dosłownie zapierała dech. Jeżeli kiedykolwiek będziecie planowali złożyć tam wizytę, warto pamiętać, że za drobną opłatą w wysokości 4£, istnieje możliwość wejścia na taras widokowy umieszczony na szczycie Nelson Monument. Oprócz tego, na miejscu zobaczymy także potężny National Monument of Scotland, wzorowany na greckim Panteonie, a w niektóre dni tygodnia, zwiedzimy tamtejsze obserwatorium astronomiczne.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
Spacerując ulicami centrum, ze smutkiem odpuściłam już sobie trasę Royal Mile, a tym samym podejście pod zamek. Było dość późno, ja miałam zrobione około 25 kilometrów i powoli padałam z nóg, a czekała mnie jeszcze podróż powrotna. Królewską milę postanowiłam odłożyć do czasu następnej wizyty, która miała nastąpić w przedostatni dzień naszego pobytu w Szkocji. I to był niestety spory błąd.
Wyspa Cramond
Tym razem wybraliśmy się samochodem i Cramond było jednym z punktów, które planowaliśmy odwiedzić tego dnia. W czasie odpływu, przez kilka godzin dziennie, wyspa łączy się ze stałym lądem, dzięki czemu istnieje sposobność milowego spaceru wgłąb zatoki Forth. Pomyśleliśmy, że to świetna okazja by zobaczyć pozostałości po starych fortyfikacjach.
Niestety Matka Natura miała zupełnie inne plany, przez co już nad samym wybrzeżem zalała nas ścianą deszczu. Wyjechaliśmy z Edynburga szybciej, aniżeli do niego dotarliśmy, ale zanim to nastąpiło, musieliśmy jeszcze wykręcić wodę z naszych ubrań, a niewiele brakowało, byśmy wylewali ją także i z butów. Porywy wiatru były na tyle silne, a deszcz tak intensywny, że w czasie kilometrowego spaceru (bądź biegu, jak kto woli), straciliśmy również dwie parasolki. Byliśmy skrajnie przemoczeni, dodatkowo temperatura oscylowała na poziomie 3-5°C, więc jakiekolwiek dalsze zwiedzanie nie było już możliwe.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
.miejsca, których nie udało nam się odwiedzić
a które warto mieć na uwadze odwiedzając Edynburg
→ Zamek w Edynburgu (Edinburgh Castle) oraz Royal Mile (piękna, 1,5 kilometrowa ulica prowadząca od Zamku, aż do Pałacu Holyrood). Królewska Mila stanowi główny trakt edynburskiej starówki.
Adres: Castlehill, Edinburgh EH1 2NG
Godziny otwarcia: przed wizytą warto zapoznać się z aktualnymi informacjami dotyczącymi godzin otwarcia, a znajdziecie je dokładnie pod tym linkiem
Wstęp: 16,50£ (1 os. dorosła)
→ Fotel Króla Artura (Arthur’s Seat) to 251 metrowe wzgórze w centrum miasta, należące do Parku Holyrood. Bardzo żałowałam, że nie mogliśmy dostać się na szczyt, jednakże siedząc w samochodzie u podnóża wzniesienia, widzieliśmy tylko lejące się potoki błota podczas oberwania chmury.
→ Pałac Holyrood (Palace of Holyroodhouse), dawna rezydencja królewska.
Adres: Canongate, Royal Mile, Edinburgh, Lothian, EH8 8DX
Godziny otwarcia: przed wizytą warto zapoznać się z aktualnymi informacjami dotyczącymi godzin otwarcia, a znajdziecie je dokładnie pod tym linkiem
Wstęp: 12£ (1 os. dorosła)
→ Muzeum Narodowe Szkocji (National Museum of Scotland) zawiera ponad 10 tysięcy eksponatów, a większość z nich to pamiątki i skarby narodowe. Już sam widok Wielkiej Galerii, mającej aż 18 metrów wysokości (4 kondygnacje), wart jest wizyty w tym miejscu.
Adres: Chambers Street, Edinburgh, EH1 1JF
Godziny otwarcia: codziennie od godziny 10:00 do 17:00, więcej informacji → klik
Wstęp: bezpłatnie
→ Muzeum whisky w Edynburgu (The Scotch Whisky Experience).
Adres: 354 Castlehill, Edinburgh EH1 2NE
Godziny otwarcia: od września do marca od 10:00 do 17:00, od kwietnia do sierpnia od 10:00 do 18:00
Wstęp: ceny są bardzo zróżnicowane w zależności od wybranego pakietu, więcej szczegółów znajdziecie tutaj; ceny zaczynają się od 14,50£ (1 os. dorosła w pakiecie silver)
(kliknij w obrazek, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
Co prawda z planowanych dwóch dni zwiedzania udało nam się zrealizować wyłącznie jeden, ale to tylko powód, by ponownie tam wrócić, jednak tym razem o nieco przyjemniejszej porze roku. Wybierając pomiędzy Glasgow a Edynburgiem, bez wahania wskazałabym na stolicę Szkocji, zwłaszcza, że to miasto ma do zaoferowania znacznie, znacznie więcej, niż możemy przeczytać w przewodnikach, a kluczenie wśród jego wąskich uliczek tylko zaostrza apetyt na więcej. Jeżeli o mnie chodzi to przyznaję – byłam zachwycona.
Byliście już kiedyś w Edynburgu? A może są miejsca, które dopisalibyście do tej listy?
29 komentarzy
Polski portal w UK
18 września, 2018 at 15:42A czy wiecie, ze to miasto, w którym toczyła się akcja „Trainspotting”?
Black Camera
12 stycznia, 2017 at 15:41Edynburg piękne miejsce, oczarowało mnie tak bardzo, że za miesiąc się tam wyprowadzam :)
Eliza Bałaszek
4 lutego, 2016 at 16:20Hej ! Pisze pierwszy raz poniewaz tak bardzo zachwycil mnie ten post o Edenburgu. A to dlatego, ze mam ogromny sentyment do tego miasta bo mieszkalam tam ponad 4 lata ( teraz mieszkam zaledwie kilkanascie mil pod, I choc wyjezdzajac z Edin przyrzekalam sobie, ze bede tam co weekend tak juz mija rok jak tam nie bylam). Dlatego tez ten wpis wywarl na mnie ogromne wrazenie, mase emocji i wspomnienia, bo to wlasnie tam stawialam ”pierwsze kroki” emigrujac z Polski. Tym bardziej byl to dla mnie wazny czas. Piekne zdjecia miejsc w ktorych przeciez bylam nie raz ( a na Leith nawet mieszkalam) teraz widziany ”twoimi oczami” zupelnie zmienily moje spojrzenie. Zawsze wydawaly mi sie tak normalne, ze nie zauwazalam w nich tej magii, ktora ty swietnie wychwycilas I ujelas. Po prostu cuda. Az nabralam ochoty aby tam pojechac, to tylko pol godziny autem i nie mam bladego pojecia dlaczego tak sobie odpuscilam. Edenburg jest dla mnie miejscem wyjatkowym, energetycznym i juz na zawsze pozostanie jako ukochane miasto. Paradoksalnie tlumy turystow, (ktore strasznie ograniczaja swobode i od ktorych tak odwyklam a kiedys nie stanowily dla mnie problemu), to wlasnie one powoduja, ze ogarnia mnie natychmiastowy entuzjazm, energia i jakas wewnetrzna moc. Niewatpliwie jest to piekne miasto i warto przyjechac w sezonie letnim np w czerwcu, gdy jest chyba najcieplej i zobaczyc je nie tylko na szaro i deszczowo ale tez w swietle slonca, gdy mozna rozlozyc sie w ogrodzie przy Princess Street na kocu i po prostu upajac sie gwarem tetniacego zyciem miasta. Poza tym starowka- Royal Mile -juz nic nie bede pisac po prostu musisz tam byc!! ;) Bardzo czesto spotkalam sie z opinia negatywna o Edenburgu, ze to budynki szare, smutno i pada i jeszcze wieje i zimno. Oczywiscie, to jest Szkocja ! Sorry, taki mamy klimat ;) Tak jest przez wiekszosc czasu i mimo, ze i mnie wkurza to niemilosiernie tak stwierdzenie, ze Edenburg jest brzydki jest po prostu fkurzajace. Tym bardziej Twoj tekst ogromnie mnie ucieszyl, zainspirowal I dodal napewno motywacji aby sie w koncu tam wybrac. Dzieki! ;)
Adrianna Zielińska
4 lutego, 2016 at 16:59Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz Elizo. Serce rośnie i aż chce się robić więcej, jeżeli jest perspektywa wywołania u czytelników takiej reakcji jak Twoja :) Mam nadzieję, że w niedługim czasie znów przespacerujesz się ulicami Edynburga (ja cały czas myślę o Królewskiej Mili!) :)
Aleksandra
25 stycznia, 2016 at 11:40Marzy mi się Edynburg, do tej pory nie miałam okazji by tam pojechać, ale jest na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Po Twoich zdjęciach jestem zachwycona jeszcze bardziej. Wydaje mi się, że to zupełnie inne, magiczne wręcz miejsce.
Aleksandra
24 stycznia, 2016 at 19:51Ale super oglądnąć Twoje zdjęcia z miasta które dobrze znam… Szkoda że mieliście taką pogodę ale cóż, w Szkocji zdarza się to aż zbyt często i jest to jeden z powodów dla których nie chcę tam mieszkać ;)
Adrianna Zielińska
4 lutego, 2016 at 16:54Tłumaczyłam to sobie urokami wysp brytyjskich, ale to tylko powód, by ponownie tam wrócić i znów spróbować szczęścia w nieco cieplejszym sezonie :)
simply lifetime
22 stycznia, 2016 at 15:18Wielka Brytania niestety chyba najczęściej kojarzy się z Anglią i Londynem na czele, a jak widać, to nie jedyne co wyspy mają do zaoferowania. piękne zdjęcia pokazujące, że w Szkocji spędzić można wspaniale czas i zobaczyć niemniej urzekających miejsc :)
Urszula
19 stycznia, 2016 at 15:31Przepiękne zdjęcia! Jestem absolutnie pod wrażeniem.
Bogusia Probierz
17 stycznia, 2016 at 23:20No to widzę, ze zapoznałaś się z iście angielską pogodą :) ja ostatnio doszłam do wniosku, że deszcz mi aż tak nie przeszkadza.
Jak zawsze piękne zdjęcia! Czekam na kolejne posty z twoich podróży :)
Angelika Debowska
16 stycznia, 2016 at 18:59Tak mi się marzy Szkocja! Ale jakoś nam nigdy nie po drodze – zmęczeni angielską pogodą (której jak widzę miałaś wątpliwą przyjemność poznać na własnej skórze) częściej wybieramy cieplejsze destynacje. Poza tym, z Polski można dostać się zdecydowanie taniej do Szkocji niż od nas z Cambridge… To dopiero psikus!
Widzę, że Edynburg to również moje klimaty, chętnie bym pobłądziła po tych uliczkach.
WhitePointeShoes
15 stycznia, 2016 at 13:27Gratuluje odwagi do zagranicznych wyjazdów w pojedynkę. Ja nadal zbieram sie na odwagę ;) to juz byłoby prawdziwe wyjście ze strefy komfortu!
Zdjecia niezmiennie cudne !
Świnka
14 stycznia, 2016 at 18:47Cudownie tam jest!!! <3 Nie miałam okazji jeszcze być w Wielkiej Brytanii w ogóle, a szkoda :) ps. Ale Paryż wciąż na pierwszym miejscu listy ukochanych miast? :)
Adrianna Zielińska
15 stycznia, 2016 at 10:18Niezmiennie :)
Dominika R.
13 stycznia, 2016 at 18:17Ojej, ale tam pięknie! Nigdy nie byłam w Edynburgu, ale po przeczytaniu Twojego wpisu stwierdzam, że koniecznie muszę kiedyś zwiedzić to miasto!
Czuję, że też byłabym urzeczona Ogrodem Botanicznym.
PS. Fajny pomysł z miniaturkami zdjęć do powiększenia – bardzo fajnie to wygląda.
Adrianna Zielińska
15 stycznia, 2016 at 10:18Cieszę się, że o tym wspomniałaś, bo właśnie tak się zastanawiałam, czy ten sposób faktycznie jest lepszym rozwiązaniem, aniżeli klasyczne zdjęcia, jednak bardzo chciałam ułatwić przeglądanie strony odwiedzającym, jako że przy wolniejszym łączu taka liczba zdjęć bywa nieco uciążliwa, zwłaszcza podczas ładowania.
use imagination
13 stycznia, 2016 at 07:39Co za wpis, rozmarzyłam się… Uwielbiam, jak piszesz o podróżach. Inspirujesz ogromnie, tak bardzo nie mogę się doczekać swojego kolejnego wyjazdu! Na szczęście już niedługo. Praga czeka! Fajnie, że mogłaś nocować u znajomej, to duży komfort, no i spora oszczędność! Fajnie mieć znajomych rozsianych po świecie. (U mnie niestety z tym kiepsko..:’D
Adrianna Zielińska
15 stycznia, 2016 at 10:16Uwielbiam Pragę! Mam nadzieję, że wspaniale spędzisz tam czas :)
Justyna Rolka
12 stycznia, 2016 at 22:28Twoje zdjęcia i opisy zawsze wprawiają mnie w taki magiczny, nastrojowy klimat. Chętnie kupiłam album ze zdjęciami Twojego autorstwa;)
asiaoasi
12 stycznia, 2016 at 19:59mieszkałam tam prawie rok,a mam wrażenie że tak mało widziałam. Miasto ma niesamowity, tajemniczy klimat. Zawsze wracam do niego tęsknie myślami. W ogóle Szkocja to lekko magiczna kraina. Polecam wszystkim :)
Adrianna Zielińska
15 stycznia, 2016 at 10:15To musiał być wspaniały rok :)
myszowenowinki
12 stycznia, 2016 at 15:18patrząc na zdjęcia czuje,że Edynburg to miasto bardzo w moim klimacie,zwłaszcza pierwsze zdjęcia zachęcają do jego odwiedzenia :)
Beata Redzimska
12 stycznia, 2016 at 15:03Urocze. Nigdy nie bylam w Edynburgu, ale zawsze podswiadomie jakos tak wyobrazalam sobie jego klimat, taki tajemniczy. Adrianna, cudowne jak zawsze fotki. Pozdrawiam serdecznie Beata
Adrianna Zielińska
15 stycznia, 2016 at 10:15Dokładnie takie samo wrażenie odniosłam będąc na miejscu i śmiem twierdzić, że znaczącą rolę odgrywa tu jednolita, stara zabudowa, która już sama w sobie ma niesamowity klimat.
Bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa :)
Dagmara Piekutowska
12 stycznia, 2016 at 12:17Tymi zdjęciami sprawiłaś, że zaczęłam marzyć o zobaczeniu Edynburga. Już teraz. Dodatkowo ten opis, wspominałam o tym, że uwielbiam Twoje podróżnicze posty? Calton Hill i Prince Street niesamowicie mnie urzekły. Pogodę jeszcze raz uznaję za nieodłączny element uroku tych miejsc, ale rzeczywiście zwiedzanie musi być dość uciążliwe.
Adrianna Zielińska
15 stycznia, 2016 at 10:13Uciążliwe, a czasem wręcz całkowicie niweczące plany i tu od razu przypomina mi się Malta ;) Ale zgadzam się, Calton Hill to naprawdę przepiękne miejsce :)
scraperka
12 stycznia, 2016 at 09:35przepiękne miejsce na Ziemi. <3 a to pierwsze zdjęcie jest tak magiczne, że już bym chciała tam być
pozdrowienia
Simplife.pl | Natalia Knopek
11 stycznia, 2016 at 21:40Edynburg mam na swojej liście „do zobaczenia” już od dłuższego czasu. Kto wie, może tej wiosny się uda :) zwłaszcza że zdjęcia wyglądają bardzo zachęcająco :)
Adrianna Zielińska
15 stycznia, 2016 at 10:10W takim razie trzymam kciuki, aby wszystko poszło po Twojej myśli :)