Dużo ostatnio myślałam o mojej pracy, o tym ile mnie ona kosztuje i co otrzymuję w zamian. O tym, jak bardzo zmieniłam swoje podejście do pieniędzy i do jakości, nie tylko tej konsumpcyjnej. O tym, że w końcu potrafię powiedzieć „nie” i że choćbym bardzo chciała, nie zatrzymam czasu.
Czy Wy też tak macie, że im więcej spada Wam na głowę, im mocniej Wasz kalendarz pęka w szwach od terminów i spraw do załatwienia, tym bardziej zorganizowani jesteście? Oczywiście towarzyszy temu także zmęczenie, ale często idzie ono w parze z satysfakcją i poczuciem, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Nie wiem jak u Was, ale mi taki stan towarzyszy dość często. Czasem jednak te dni zamieniają się w tygodnie, a tygodnie w miesiące.
.zachód
To nie jest tak, że ktoś mnie do tego zmusza, nic takiego nie ma miejsca i mieć nie będzie. Między innymi z tego właśnie powodu postanowiłam założyć własną firmę – chciałam pracować z ludźmi, z którymi mogłabym stworzyć coś fajnego. I to działa, nawet świetnie bym powiedziała, ale koszt bywa czasem ogromny. Oczywiście, na początku warto dać z siebie wszystko, a nawet nieco więcej, dzięki temu ułatwimy sobie późniejsze etapy, ale niezależnie od momentu, w którym się znajdujemy, zawsze powinniśmy znaleźć chwilę, aby się zatrzymać i zadać sobie pytanie, co jest dla nas najważniejsze. I nigdy o tym nie zapominać, bo wszystko co robimy, powinno mieć dla nas jakiś realny sens.
(kliknij w miniaturkę, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
Nie czekam już na weekendy. Pracuję 7 dni w tygodniu, zarówno o 7 rano, jak i o 3 w nocy, jeśli trzeba, jednak to wszystko to moje świadome decyzje. Zaczynając pracować na swoim, obiecałam sobie nigdy nie zapominać o tym, że ja sama również jestem na liście ważnych dla mnie rzeczy i że nie dopuszczę, aby praca odcięła mnie od bliskich mi osób. Mogę pracować po nocach albo wcześnie rano, ale wieczorem zawsze chcę mieć czas, aby spotkać się z ludźmi, którzy sprawiają, że wszystko toczy się w rytmie, do którego dążę każdego dnia. Gdybym z tego zrezygnowała, gdzie znalazłabym jakikolwiek sens w tym co robię? W kolejnym zleceniu? Na pewno nie, bo żadne pieniądze by mi tego nie zrekompensowały.
(kliknij w miniaturkę, aby powiększyć i wyostrzyć zdjęcie)
.wschód
Minął już prawie miesiąc, odkąd Paulina zorganizowała nam wieczór, który widzicie na tych wszystkich zdjęciach. Z pewnością kojarzycie te momenty, kiedy czujecie, że całymi sobą, jesteście w danym miejscu, w tej jednej chwili, a Wasze myśli są tuż przy Was i cieszycie się z bycia tu i teraz, nie skupiając się na tym w żaden szczególny sposób, bo po prostu to czujecie. To taki spokój i głęboka świadomość chwili.
Nieważne, czy siedzicie we własnym łóżku, z kubkiem kawy, czy patrzycie na zachód słońca w najpiękniejszym miejscu na Ziemi. Bez znaczenia gdzie i kiedy, bo ważne jest, abyście zauważali te momenty, doceniali je i pozwalali sobie na nie jak najczęściej, bez zbędnych myśli z tyłu głowy, które będą miały znaczenie w zupełnie innym czasie. Ten stan to jedyny luksus, po który sięgam śmiało, odruchowo, naturalnie, bo nie mogłabym sobie tego odebrać.
Nie zawsze będę pisała o Instagramie i dalekich podróżach, bo czasem to podróżą wgłąb siebie bardzo chcę się z Wami podzielić i mam nadzieję, że to będzie nasza wspólna chwila dla refleksji.
5 komentarzy
takitammotyl
4 października, 2017 at 08:51Zdjęcia piękne. Ale tekst gra tutaj dla mnie pierwsze skrzypce. Wzruszyłam się. Kurcze no, dobrze napisane.
dominica.vida
3 października, 2017 at 10:58Świetne zdjęcia! Jakim sprzętem robione? :)
Alabasterfox
4 października, 2017 at 08:52Olympus PEN E-PL8 :)
Anna
16 września, 2017 at 08:51Przepiękne zdjęcia! Jak zwykle! :)
Beata Kobiela
15 września, 2017 at 23:18Jak to się mówi… Nie samą pracą człowiek żyje. Dziękuję za ten tekst. Właśnie sobie uświadomiłam, że spędzam kolejna godzine w internecie, na Instagramie. Czas sięgnąć po książkę i się zrelaksować. Odciąć.
Ps. Dziękuję również za pozostałe wpisy – okazały się zbawienne w wielu instagramowych kwestiach :)